poniedziałek, 18 lutego 2013

Dzień ósmy: Rowy - Łeba

Na tym odcinku mogłem poczuć prawdziwą przestrzeń. O ludzi tutaj strasznie trudno (najwięcej ich było na wysokości miejscowości Czołpino, koło latarni morskiej). Dalej pozostały mi już "ruchome wydmy", jednak patrząc na nie z plaży nie robią już takiego wrażenia, szczególnie że wędrówkę zakończyłem znacznie po zmroku. Na tym odcinku miejscami było od 5 do 8 cm mokrego śniegu jednak i w tych warunkach mój wózek sobie poradził, choć muszę przyznać że momentami lekko nie było. Szukając twardszego piachu, szedłem po śladach lisa który sprawnie omijał miękki piach. Niestety po jakimś czasie, lisek poszedł wgłąb lądu, a mnie pozostało po omacku szukać najwygodniejszego podłoża.
W końcu Łeba - która po sezonie podobnie jak wszystkie pozostałe nadmorskie kurorty świeci pustkami. Chciałem tutaj zrobić jakieś większe zakupy jednak okazało, że jedyny porządny sklep (w sensie supermarket) znajduje się gdzieś daleko poza centrum. No nic, do celu już "tylko" trzy dni drogi - obejdzie się bez luksusów (ważne że jest cola :P ).
Kolejny dzień za mną, już powoli zatracam się w codziennej rutynie.

5 komentarzy:

  1. Cześć ziom przeglądam twoje informacje i ci zazdroszczę. Widziałem cie w Ustce na promenadzie, chyba dawno nie spałeś po wyglądałeś dość marnie. Trzymaj tak dalej tylko więcej śpij.

    OdpowiedzUsuń
  2. I nie pij Coli! Na żeby szkodzi. Ja już połowy nie mam. :)
    Widzę, że jest namiastka pięknej pogody... pzdr

    OdpowiedzUsuń
  3. Dawaj Krzychu, trzymam kciuki!

    OdpowiedzUsuń
  4. Strasznie Ci kibicuję mam nadzieję że ostatni strzał na Hel będzie jak z górki :))

    OdpowiedzUsuń