I znów pod namiotem, tym razem miałem możliwość trenować
przez 24 godziny, jednak musiałem pojechać autem – zabranie sanek, sprzętu i 32
kilogramowego ciężarka komunikacją publiczną było wyzwaniem ponad moje siły
(czyt. chęci). Z listy mojego ekwipunku na ten dzień pozbyłem się spodni - no
może tak nie do końca... Zamieniłem moje spodnie zimowe, na zwykłe jeansy i tak
przez cały dzień rąbałem drewno, chodziłem, odśnieżałem by po 23 znów zanurzyć
się w moim śpiworze. Zamrożone rzeczy oskrobałem ze śniegu i lodu po czym wrzuciłem
je do osobnych worków. Z racji tego że zmieniły się założenia wyprawy i zamiast
plecaka będę mieć wózko – sanki (jeszcze nie mam nazwy) mogę pozwolić sobie na
większe obciążenie i zabrać więcej rzeczy. Tak też zrobiłem i zamieniłem mój
mały kokon (Muwang I), na dwuosobowy, kopułowy z alpinusa – ależ komfort!
Pomimo tego że była to najzimniejsza noc jak do tej pory (słupek rtęci wynosił
około -12 stopni – pewnie dlatego że śpię niedaleko jeziora) wyspałem się jak
małe dziecko, i był to pierwszy raz kiedy tak naprawdę wypocząłem w namiocie –
pewnie po części to zasługa namiotu i odpowiedniej izolacji, a po części już przyzwyczajenia do mrozu.
W dodatku komfort ubierania odzieży wierzchniej w namiocie, zamiast na śniegu
wart jest naprawdę grubych pieniędzy.
Następnie spakowałem wszystko na mój prototyp sanko – wózka
i wybrałem się na 5 kilometrową przechadzkę. Robiłem też eksperymenty w ciągnięciu
20 i 32 kg,
efekt? Nie ma aż tak dużej różnicy pomiędzy tymi ciężarami więc mogę sobie
pofolgować ;)
Pojazd pokazany na zdjęciu to jedynie prototyp, więc proszę
bez śmiechów.
P.S W nadchodzącym tygodniu ma być - 20 stopni, zdarzało mi się już prowadzić całonocne działania w lesie przy takiej temperaturze, ale nie spałem jeszcze w namiocie... czas pokaże :)
Aha bym zapomniał, moje goretex-owe buty pękły - miały tylko rok i nie były zbyt mocno używane - dlatego jadę jutro z reklamacją, mam nadzieję że przyjmą i dostane nowe przed startem. Przy okazji kupię w końcu te śledzie i nowy stelaż do namiotu.
Siemka, czy kółka od wózka nie przeszkadzają (nie spowalniają marszu) w głębokim, nie ubitym śniegu? czy po ubitym tylko maszerowałeś?? Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńHej!
OdpowiedzUsuńW głębokim śniegu utrudniają, jednak kółka będą używane na gładkich powierzchniach. Teraz pracujemy jeszcze (ja z Tatą) nad rozwiązaniem które pozwoli ciągnąć sanki po głębszym śniegu, to będzie naprawdę coś! ;)
właśnie widziałem takie sanki z kółkami, gdzie miały coś jakby dźwignię zamontowaną do podnoszenia i opuszczania kółek. Koła gdy były potrzebne to podnosiły sanki na około 20cm. Chowając je znajdowały się tyż pod siedzeniem sanek.
OdpowiedzUsuń