Do startu zostały już niecałe dwa tygodnie... ale ten czas
pędzi! Postawiliśmy już wózek na narty i... na tym koniec. Dzięki temu
projektowi sprawdziliśmy jakie rozwiązania sprawdzają się najlepiej, a jakie
najgorzej. Teraz już wiedząc dokładnie czego potrzebuje (nigdy wcześniej nie
robiłem takiego wózka(sanek)) rozpoczynamy pracę nad nowym pojazdem, który w
niczym nie będzie przypominał prototypu :P
Tak więc ten wózek zostaje do treningów, a jutro bierzemy
się za spawanie nowego!
To tyle jeśli chodzi o sanki, teraz z innej beczki.
Korzystając z zimowych wyprzedaży zaopatrzyłem się w trochę
niezbędnego sprzętu (między innymi w nowe buty). W tym tygodniu mam zamiar
jechać na 2-3 dni pod namiot podczas których dokładnie przetestuję sprzęt oraz
wszystkie „obozowe” procedury.
Oczywistym jest również że podczas wyprawy będę spalał
więcej kalorii niż podczas dnia codziennego, więc przez ostatni okres czasu
jadłem trochę więcej żeby przytyć te parę kilo i stworzyć sobie pewien zapas
energii. Od wczoraj już zacząłem zmniejszać porcję które jem, tak by do dnia
startu przyzwyczaić organizm do mniejszych porcji.
Od wczoraj też zacząłem chodzić co najmniej pięć kilometrów
rano i minimum pięć kilometrów przed snem. Ktoś powie że to zbyt mało, że co to
w ogóle ma być. Pewnie i tak jest, jednak ja znam już swój organizm oraz
specyfikę marszów na tyle że zdecydowałem się na takie właśnie dystanse właśnie
o takich porach. Gdybym chciał biegać 2 razy dziennie, codziennie zapewne do
dnia startu byłbym już przetrenowany, podczas marszu nie ma tego problemu, a
przynajmniej rozchodzę buty i przyzwyczaję się do mojego zimowego ubrania.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz